2009/06/15

Dni Pabianic: Coma

No Coma była świetna, oj kto był to wie. Ja nie jestem od pisania tylko od focenia. Dziękuję tylko wielce Maćkowi Kucharkowi, że załatwił mi wejście pod scenę. Krzyś jest fajny, bo pożyczył mi kita, ale okazuje się, że się nie przydał. Ania też jest fajna

Całkiem deszczowo ta Coma, miast piachu błoto, w sumie dla mnie lepiej. Ludzie wykłuwali sobie oczy parasolami. Polakowski brothers ponad wszystkie parasole.

Okazało się, że canonisko jest wodoodporne (albo przestanie działać za 3 dni), bo w pewnym momencie doprawdy lało, a on nic, śmigał ino chyżo. No ale wracając do Comy, pan Rogucki siekał głupie miny, ale przy tych zdjęciach skupiłam się na tych 'w moim stylu', jeśli tak można powiedzieć, zatem tych porządne przepalonych, na których, prawdę mówiąc, mało widać. Takie kocham najbardziej. Zatem Coma po mojemu to Coma na pastelowo. Kiedyś tam pobawię się resztą tych zdjęć, ale czeka na mnie jeszcze Myslovitz, Madfever i Fireball. Ogólnie się nie wyrabiam. Mam jeszcze Agatę do skończenia, ale nie wiem kiedy się tym zajmę. Ważne, że podoba się jej to co zrobiłam, jak chcesz zobaczyć to pakuj się tu, bo ja na razie nie będę miała czasu wrzucić tego na bloga.
No ale ta Coma z soboty na razie




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz