Focie sprzed tygodnia z panną Anitą, bliżej światu znaną jako Łośka. Nie miałyśmy planu na lokalizację, ale Iza zaproponowała, żebyśmy sobie poszły pod pabianicki psychiatryk. Nie był to głupi pomysł, bo oprócz fajnych krzaczków do bokehowania znalazłyśmy tam między innymi żółtą sofę i telewizor w częściach. Jedynym argumentem przeciw mogła być moja dresowa paranoja, zważając na fakt, że tam rzadko kiedy ktokolwiek chodzi na pieszo, kiełbasowy mózg wytwarza impulsy mówiące: "każdy samochód, który tu przejedzie będzie beemką wypchaną dresami". No ale dobra, nic nam się, jak widać, nie stało. Fajnie było, ale spotkałyśmy się stosunkowo późno, więc z braku światła, nie fociłyśmy zbyt długo. U Izy foteczki można oglądać na jej deviancie, a u mnie najwięcej spamu jest zawsze na blogu, w galeriach dużo mniej. Enjoy!
Kilka naprawdę różnych zdjęć właściwych (kiedy ja się nauczę focić seriami?! :/)
No więc mam, że tak powiem, czyste konto, nie zalegam z obróbką. W sam raz, bo jutro spadnie na mnie cała kupa ślubów. Ale to dopiero po południu... ;)
pierdupierdu. Jak dla mnie jest spójne. ODczep się od swoich zdjęć Kiełbaso! Pierwsze 6 gniecie
OdpowiedzUsuńwzium :D
OdpowiedzUsuńWypraszam sobie, że tam nikt nie chodzi na pieszo, ja tam chodzę na pieszo do domu jak mi autobus ucieknie :P
OdpowiedzUsuńoj wtedy ludzi nie było i najgorsze rzeczy przychodzą do głowy ;P
OdpowiedzUsuń2 i ostatnie jest genialne
OdpowiedzUsuń