No to Ayo, czyli Monika. W końcu! Umawiałyśmy się co najmniej od początku lipca na wspólne zdjęcia no i w końcu do tego doszło (a już dawno po wakacjach dla normalnych ludzi :D). Wysokie to to na metr osiemdziesiąt i złe jak się powie, że szczuplutka. Na szczęście Monika lubi styl, który trafia w mój gust, więc nie było żadnego problemu z dobraniem stylizacji z ciuchów, które przywiozła. Monika umie się ustawić i wie czego chce od zdjęć, ale mnie też udało się przemycić coś swojego (no dobra, nie dała sobie zczerwienić ust). Jeszcze nigdy nie fociłam na naszym smutnym brudnym pabianickim dworcu, kiedyś musiał być ten pierwszy raz. No niby to bardzo oklepana lokalizacja, ale i tak było fajnie. Oczywiście bez Izy to ani makijażu by nie było, ani światła z blendy, no i nikt by tej blendy nie złożył (no może pani kasjerko-bileterka, ale nie pytałam :D). No to wrzucę pierwszą stylizację, bo tej drugiej jeszcze nie skończyłam "dopieszczać" ^^
Iza, master of pędzel. Monika nie lubi się malować, ale przynajmniej się nie wierci jak ja
Iza, master of blenda. Gdy nie ma nikona przy sobie nawet tak bardzo nie krzywi się przy tej robocie :D
Parę zdjęć właściwych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz